Witam Państwa serdecznie :)
Po wczorajszym pierwszym z brzegu forsownym wymarszu z psem z całą stanowczością mogę śmiało stwierdzić, że to dobrze robi mi. Lepsze toto niż kawa, yerba, energetyki, czy co tam chcecie. Nawet zimne i ciepłe prysznice naprzemianmienne także nie robią Tak Dobrze Mi.
Nie wiem jak to się mogło stać,że mimo chęci ruszania się jakoś tak zgnuśniałem przez tą zimę. Bieganie po schodach, do kurnika lub do pieca C.O. to jednak nie to samo co forsowny marsz, zakończony wymianą mokrej od potu bielizny i polarka.
Jedyną sprawą która mnie w całej tej kwestii martwi jest to, że ZonaMojaNarzeczona może okrutnie się pieklić kiedy zobaczy zawartość pralki, po zabiegach zdrowotno estetycznych, których mianowicie aktualnie doznaje jej Ukochany.
Spacerki owocują także tym, że mam czas aby sprawdzić co tam u brzózek słychać. Czy chcą już swój słodziutki soczek zwany Oskołą oddawać.
W prastarych księgach i w internetach podają, że połowa lutego do połowy marca to najlepszy okres do pozyskiwania tego skarbu natury.
Wyczytałem także, że można to robić bez wiercenia otworów w pniu i wciskaniu rurek. Zobaczymy czy taki zabieg się uda. Pączki już zaczynają nabrzmiewać.
Jutro już ma być cieplej, więc może ziemia pozwoli na szybsze tupanie, więc znajdę odrobinę czasu na ustawienie statywu i nakręcenie vloga o pozyskiwaniu soku brzozowego.
Oczywiście jeśli już na to czas...
Pozdro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz