piątek, 17 lutego 2017

Drogi Pamiętniczku...

Drogi Pamiętniczku wczoraj oglądałem jakiś program w TV, niosący w swej treści informację o fakcie, że hodowlany łosoś norweski (a w zasadzie jego mięso) jest jedną z najbardziej trujących ryb!
No ja się KURWA pytam JAK ŻYĆ !?

Moje Dziewczyny kupują mi rybki, bo Omega 3, bo morskie, bo cholesterol...
Ehhh...
Z ryb to chyba pstrąg hodowlany i karp, albo oceaniczne zostają. Tylko w tej hodowli także jedzą nie wiadomo co, plus antybiotyki, a z oceanu... no chyba pożyczkę w providencie trzeba by...

Teraz mi tak przyszło na myśl, że jem sporo kurczaka, a to także podłe mięso jak się okazuje. Wiadomo, mam swojego drobiu trochę, ale jakbym chciał tylko swoje mięso jeść, to raz w tygodniu chyba. A potem co? Warzywa jeno? Nieee.. to nie moja bajka. Jakoś trzeba przymknąć oko na te wszystkie doniesienia o zanieczyszczeniach, bo są one wszędzie. W wodzie, w powietrzu, w warzywach także. Nie łudź się, Pamiętniczku, że warzywa spod osłon, wielkopowierzchniowych upraw są tak bardzo zdrowe i zbawienne dla mojego organizmu. Nie są Kropka PL. Tam dopiero ładują tyle chemii, że łeb rozwala na trzy części co najmniej.
Wiem, będę mniej zatruty, bo mam swoich warzyw i owoców trochę...

Wracając z przebieżki z psem (tak już lekko biegam) zauważyłem i zamieszczam tutaj, obrazy które mnie jakoś tak wprowadzają w stan zaniepokojenia. W miejscu gdzie nie powinny się znajdować śmieci, czyli w Prywatnym lesie, co rusz znajduję jakieś butelki, puszki... Ci ludzie to chyba na prawdę upośledzeni umysłowo są. Przyniesie głupek ciężką butelkę do lasu, opróżni, po czym lekką zostawi, i potem pojawiając się w tym samy miejscu po drewno, grzyby, nie wiem co tam jeszcze wyciągają, musi się na nią patrzeć. Obiekt westchnień? Czy jak?
Zbieram więc ja. Zbierałem, jak tylko zamieszkałem tutaj. No ale to jednak wpienia człowieka.


butelka na drzewie

butelka tatra w lesie

Jak już się nakręciłem to opowiem Ci historyjkę o świerkach. Przywiozłem z Krakowa trzy. Dwa zielone normalne, jednego niebieskiego kłującego. Dwa sarny załatwiły w pierwszym roku, bo jak wiadomo w lesie drzew brak i trzeba Robusiowi rogami roznieść je w pył, bo co tak na polu będą stały, potrzebne to komu?
Ostał się ten kłujący. Bo rzeczywiście nieprzyjemny w dotyku. Za to pięknie pachnie. Dnia któregoś zerkam na koniec winniczki a tam normalnie ścięte gałęzie. Jakby...no nie wiem...na takiej wysokości? Toć sarny malutkie są, nie dadzą rady.
To dziś się sprawa wyjaśniła. Właśnie dzięki pomysłowi z dbaniem o formę i codziennym wymarszom, wybiegom z psem zobaczyłem w naszym lesie wielkie bydlaki z wielkimi rogami, normalnie wysokości człowieka. Nie wiem czy to pan sarna, czy jeleń, sprawdzę sobie później czym się różnią, jednakowoż pewnikiem to te bydlaki moje drzewka poturbowały ze skutkiem śmiertelnym zapewne.
Fotek nie zrobiłem, bo akurat śmieci leśne fociłem, ale wiem gdzie przychodzą często, bo w związku ze schodzącym śniegiem fetor ich moczu się unosi, więc stale tam muszą przebywać. Zrobię, obiecuję.
To się naczytałeś :) Myślę że nie zanudzam?
Pozdro, Robuś.

Idę ciąć winniczkę i sztobry zbierać na handel, bo ryby drogie..

Aaaa jeszcze mi się przypomniało, pamiętasz jak nam tą kurę lis niedawno rąbnął na naszych oczach? Nie, nie Tomasz Lis, On chyba kur nie kradnie, zwierzę takie rude...lis normalny.. No to właśnie donoszę, że znowu sie do naszego lasu wprowadziły.

lisia nora


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz