Nadchodzi świąteczny czas. Wiem że wpis o kolejnym wytworze z dyni może nie całkiem jest teraz na miejscu, ale po pierwsze akurat dynię jeszcze mam, taką jaka jest potrzebna, a poza tym zaraz wpadnę w wir przygotowań i między gotowaniem bigosu, nadziewaniem kiełbas i pieczeniem makowców nie będę miał chyba czasu na kolejne wpisy i zapomnę jak i co z tą dynią i w pamiętniku nie zostanie zaznaczony taki fajny wyrób.
Co do samej dyni. Jako że o tej porze roku leżąc na tarasie i czekając na wykorzystanie zdąży już przemarznąć, to prościej jest ją podzielić, obrać, pozbawić wody.
Jej struktura i smak także się zmieniają i nie bez kozery wiele twardych owoców zostawia się do zbioru po przymrozkach bo są wtedy prostsze do przygotowania i smaczniejsze.
Poprzednie wpisy o dyni mimo , że wykorzystuje to warzywo w dosyć nietypowy sposób, to jednak występuje tam w roli głównej niejako. Tym razem wystąpi na czymś w rodzaju pizzy czy węgierskiego langosza, jako gęsty, dosyć ostry sos.
Co ciekawe nie wykorzystałem mozarelli, czy innego sera, który miałby się rozpuścić nad czy pod sosem i dodatkami. Tak na prawdę to wystarczyłoby sos i ciasto, przepis na ciasto pizzowe znajdziecie TUTAJ.
Sos został zrobiony z oczyszczonej, przemrożonej dyni, która jest mięciutka i w formie...hmmm... jak to nazwać..włosków jakby.
Zasadniczą różnicą między świeżą i przemrożoną dynią jest jej smak- jest słodsza i mniej "dyniowa", ma dużo mniej wody i jest smaczniejsza :)
W takiej postaci ląduje na rozgrzanej patelni wraz z olejem rzepakowym i pokrojonym czosnkiem.
Najpierw podsmaża się kolo 10 minut, potem pod przykryciem dusi się do końca przygotowywania.
Zielony pieprz, łyżka cukru, odrobina pieprzu kajeńskiego lub bardzo ostrej papryki, gałka muszkatołowa, na koniec koperek wraz z łodyżkami i szczypta soli do smaku.
Miałem pakować w słoiki, ale wyszła tak szybko, jak została przygotowana.
niePizza przyrządzona z niej nie wymaga dodatku ketchupu, czy innego pomidorowego podkładu, a dodatki rożne przyjmuje z wdziękiem i świetnie się z nimi komponuje.
Zrobiłem kilka różnych, bo smakowały nam bardzo, a zarazem nie są tak bardzo kaloryczne i wypełniające jak standardowe z dodatkiem sera..podwójnego...potrójnego..
Co ważne, placki były pieczone w piekarniku na termoobiegu NA PATELNI. Ważne z tego powodu, że cudownie podpieka się tak spód ciasta.
Spróbujcie, a zobaczycie różnicę.
Jako dodatki wystąpiły: oliwki, ser pleśniowy, serek wiejski, pietruszka, marynowane opieńki, kurczak, papryka, cebula biała i czerwona,...cokolwiek innego :)
Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz