Pierwszy wiosenny "myjący" oprysk Siarkolem, żeby uprzykrzyć patogenom życie.
Każdy właściciel winnego krzewu chciałby bio, eko, bez żadnej chemii. I nawet udaje się,przez trzy pierwsze lata. Dziwimy się, jak to ,opryski takie drogie i szkodliwe, a właściciele wielkopowierzchniowych winnic tyle tego leją po roślinach. Niestety to właśnie jest czas, kiedy odpowiedź na to pytanie jawi się jasno tuż przed naszym nosem w postaci białego nalotu na liściach, gronach, kwiatach. Jasne że są odmiany bardziej lub mniej podatne na atak patogenów lecz przeważnie te bardziej wrażliwe są smaczniejsze, aromatyczniejsze, dające lepszej jakości wino.
Ja także staram się chemii używać jak najmniej i w ilościach minimalnych zalecanych przez praktyków. Wybór staje się oczywisty albo masz owoce dobrej jakości ,albo płaczesz, że znowu mączniak albo szara pleśń pozbawiły cię plonu. Pocieszający jest fakt, że i tak owoce i wino z takich krzewów będą zawierały w sobie mniej twardej chemii, niż z "fabryk" produkujących wino i owoce na skalę przemysłową.
Alternatywą jest dobór odmian mieszańcowych czy wręcz "altanowych" ,tylko czy napewno chcesz pić z nich wino ?
#Winnica #Chemia #Oprysk #DomPachnacyZywica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz